Komentarze: 8
Wlasnie wrocilem z bukra ;] Oczywiscie oberwie mi sie ze sie jeszcze nie kapie i nie biegne do rzyrzaka, no ale coz... :P wczoraj pojechalismy kolo 1920 i doszlismy w mostkach do bunkra....no dobra, ledwo po wyjsciu z mostek podjechal do nas koles fajnym pojazdem. Mianowicie przerobil hipisowski ogorek (pamietacie te takie okragle busy volksagena? takie no kojazace sie z hipisami no :P) i z ogora zostalo tylko podwozie. Na gore dospawal stelaz z rur i wyszlo cos a'la pustynny quad zwiadowczy. Porzadne podwozie z mocnym silnikiem, na gorze lekka konstrukcja tylko po to zeby chronic przed zmiazdzeniem gdy samochod sie wywroci :P Okazalo sie ze to kumpel Zemsty z podstawowki i tak w 9 osob zapierdzielalismy nim 100km/h przez pole ;] (przypominam ze to juz 4 tego typu pojazd transportowy na wypadach:P - raz jechalismy tirem z odkryta naczepa, potem jeppem na majowce i ruskim gazikiem ;]) Jazda byla nadzwyczaj wygodna (siedzialem nad przednia lewa lampa :P przy masce) mieciutko pojazd poruszal sie po terenach. Jak dojechalismy zaczelo sie sprzatanie. Nie to zebym chcial sie chwalic ale zrobilem najwwiecej :/ Niestety wiekszosc osob potraktowala sobie wypad jak biwak. Olali sprzatanie i sie szwedali. Oczyscilismy korytaz (tam to z 1,5 tony piasku saperka przerzucilem) glowne pomieszczenie socjalne i pomieszczenie na KM MG42 z luka strzelnicza. Na nastepny dzien mielismy wyczyscic kopule (a wlasciwie jej pozostalosci). Okazalo sie ze w kopule w worku lezala gnijaca (wlasciwie parzaca sie na sloncu w gruuubym foliowym worze) glowa dzika:/ smrod byl obrzydliwy. Wynieslismy ja i ludziom sie odechcialo pracowac. Oczyscilem wyjscie ewakuacyjne przesypujac i wciagajac z soba z wiadrem w reku kolo tony piachu ziemi pruchna i cegiel. Potem znowu zabralismy sie za kopule i znalezlismy 2 worek. W nim juz nie wiadomo co bylo bo tylko ronin zagladnal ale mial tak osrty odskok i odroch wymiotny ze nikt nie chcial wiecej probowac. Walilo jeszcze mocniej niz glowa. byly tam prawdopodobnie wnetrznosci i plyny ustrojowe (gotwany dzik). Popaczkowanego trupka wynieslismy z bunkra i dalej troszke posprzatalismy we 2(!) bo reszcie sie nie chcialo. Odkopalismy studzienke odprowadzajaca wode i zostawlilismy to zeby przeschlo (z 3-4 tony mokrej ziemi i syfu tam jest) po wysuszeniy bedzie o ponad polowe lzejsze ( oby nie padalo :P). Za tydzien jedziemy i znowu czyscimy. Ja tymczasem zapierdzielam sie kapac i do zaka :P narazie.